Zmiana czasu. Jak odczujesz przestawienie zegara

Uważasz, że zmiana czasu o godzinę to niewiele?
To kiedy poczujesz głód, przetrzymaj to uczucie przez godzinę.
Chcesz pić? Dostaniesz picie, ale za godzinę.
A potem porozmawiamy o tym, czy to jest mało.
Rozmowa z dr Magdaleną Łużniak-Piechą, psychologiem społecznym.




Artykuł otwarty http://wyborcza.pl/TylkoZdrowie/7,137474,21532951,zmiana-czasu-jak-odczujesz-przestawienie-zegara.html
 
Margit Kossobudzka: Z soboty na niedzielę zmieniamy czas z zimowego na letni. Czy nasz organizm też musi przestawić zegarek?
Dr Magdalena Łużniak-Piecha: Każdy z nas ma swój zegar biologiczny. A tak naprawdę mamy ich wiele i są one bardzo precyzyjne. Wątroba ma swój zegar biologiczny, żołądek też. Niektórzy ludzie twierdzą, że ich żołądek ma tak precyzyjny zegar biologiczny, iż wsłuchując się w niego, doskonale wiedzą, która jest godzina.
Oczywiście wszystkim tym steruje nasz mózg. Dramat człowieka w XXI wieku polega na tym, że ta nasza chronobiologia jest nadal głównie regulowana dopływem światła, a w związku z tym zmieniającą się pracą szyszynki. To pociąga za sobą subtelną grę hormonów: kortyzolu i melatoniny. Hormony te sterują naszym procesem budzenia się i zasypiania. Można powiedzieć, że mówią ciału: „Jestem w gotowości – pobudka, jestem w stanie spoczynku – można iść spać”.
I wszystko byłoby dobrze, gdybyśmy żyli na łące, spali pod drzewem i budzili się razem z ptakami.
Ale od dawna już tak nie jest w krajach cywilizowanych.
Problem w tym, że nasze mózgi nie ewoluują tak szybko jak kultura  i cywilizacja. To powoduje, że ciągle mamy jeszcze układ nerwowy czy hormonalny przystosowany do czasów, kiedy żyliśmy w rytmie słońca i księżyca, a wymagania, które sobie sami stawiamy, są zupełnie inne.

Takie jak zmiana czasu?

– Dyrektywa, że nagle niektóre kraje postanowiły zmieniać czas z letniego na zimowy i odwrotnie, wynika głównie z kwestii ekonomicznych – ponoć tak jest taniej. Są zwolennicy i przeciwnicy tych ekonomicznych uzasadnień.
Jednak z punktu widzenia naszego zegara biologicznego, który się przyzwyczaił do pewnego schematu – a im regularniej on żyje, tym dla nas lepiej – to duże wyzwanie, kiedy nagle z soboty na niedzielę o godzinę przestawiamy mu czas. 
Zmiana czasu spowoduje lawinę zmian w naszym organizmie. Jakich ?

Wiele osób uważa, że godzina to mało. Nie ma o co kruszyć kopii.

– To ja mam prośbę do osoby, która uważa, że godzina to niewiele. Niech wtedy, kiedy jej żołądek daje znać, że pora na jedzenie, przetrzyma to uczucie głodu przez godzinę. A potem porozmawiamy o tym, czy to jest mało.
Chce się pani pić? Dobrze, dostanie pani picie, ale za godzinę. Co pani na to?
Dla naszego zegara biologicznego zmiana czasu o godzinę łączy się również z tym, że mamy inny poziom kortyzolu we krwi w chwili, kiedy dzwoni budzik.
Mój poziom kortyzolu, czyli hormonu, który mobilizuje organizm do obudzenia się, w sobotę był dostosowany do tego, że wstaję o siódmej. Ale nagle w niedzielę ta siódma staje się szóstą.

I co się dzieje?

– Mój kortyzol się jeszcze nie „obudził”, nie zdążył się wyprodukować w takiej ilości, żeby pozwolić mi na spokojną pobudkę. To powoduje, że mogę nieco dziwnie się czuć, mogę być zdezorientowana.

Dlaczego?

– Ponieważ to, co sobie fundujemy przesunięciem zegarka, to odmienny stan świadomości. Jeśli spytamy ludzi, jak wprowadzić się w odmienne stany świadomości, to zapewne wymienią narkotyki, alkohol, kofeinę. To też, ale wystarczy wstać o innej godzinie niż zwykle. Działa to tak jak wszystkie substancje, które sztucznie zmieniają stan naszego pobudzenia z jednego na drugi. Nie wynika to z naszego zegara biologicznego.
 Wiosna. Jak przetrwać przesilenie wiosenne.

Czujemy się jak po jednym drinku?

– Trochę tak. Wiele zależy od tego, czy musimy tego dnia np. wstać o starej-nowej godzinie, czy nie.
Jeśli budzik wprawdzie dzwoni wcześniej, ale my możemy go wyłączyć i dalej pospać, to jakoś się do tej zmiany dostosujemy. Gorzej, jeśli w niedzielę musimy iść na zajęcia, do pracy, jedziemy w podróż.
Jeśli musimy wstać „na alarm” godzinę wcześniej, ciało nie będzie miało czasu na powolne dostosowanie się.
Być może z jednostkowego punktu widzenia nic się nie stanie, ale jest wiele badań pokazujących, że statystycznie wiele groźnych wypadków drogowych zdarza się o szóstej rano, kiedy nasz organizm nie jest gotowy do pracy, jest niedobudzony.
Nasz kortyzol nie wie, że jest niedziela i dziś była rządowa zmiana czasu. Inne zmiany chemiczne w naszym ciele też nie nadążają za naszym trybem życia, a to oznacza, że jesteśmy mniej skupieni.
Lepiej więc w niedzielę nie wsiadać po zerwaniu się z łóżka do samochodu, by potem precyzyjnie przejechać z miejsca na miejsce i tam wykonać jakąś precyzyjną pracę, od której zależy coś bardzo ważnego.

Małe dzieci ze zmianą czasu gorzej sobie radzą. Budzi ich organizm. A tu trzeba wcześniej wstać do przedszkola czy szkoły...

– Dzieci żyją bardziej zgodnie z rytmem biologicznym niż z zeitgebers. Jedna sprawa bowiem to jest nasza biologia, druga – to, ze jesteśmy zwierzętami społecznymi.  I mamy całą sferę życia społecznego.
Częścią tej sfery są właśnie zeitgebers, czyli czynniki orientacyjne – społeczne sygnały czasu. Patrząc na zegarek, wiem, że jest godzina czwarta, ale skąd wiem, że to nie jest czwarta w nocy? Zimą, gdy jest ciemno, to nie do odróżnienia. Widzę jednak, że wokół mnie są ludzie. Chodzą, pracują. Spotykam znajomych w pracy, za oknem jeżdżą samochody. To znaczy, że jest to popołudnie dnia roboczego.
Dlatego tak trudno jest nam wstać w niedzielę i iść do pracy, ponieważ idziemy przez puste miasto. Nikogo nie ma, nie tak jak w tygodniu, a my musimy. Wszystkie zeitgebers mówią nam, że jest weekend.
Gdyby szef zadzwonił do nas w środę o ósmej rano, byłoby to dla nas normalne, ale gdyby zadzwonił w niedzielę – uznalibyśmy to za niegrzeczne. Może to być dla nas wręcz oznaka braku szacunku i dobrych manier, reagujemy na takie sytuacje emocjonalnie negatywnie.
Zmiana czasu też może budzić w nas rano różne negatywne emocje.
Dzieci z kolei reagują inaczej. To my jesteśmy ich zeitgebers. Ich organizm pracuje swoim trybem, a my im mówimy, że od dziś to już nie jest tryb obowiązujący, od poniedziałku jest nowy. Trzeba się od nowa przyzwyczajać.

Jak długo się przyzwyczajamy?

– To kwestia indywidualna, ale najczęściej trwa to kilka dni. Do tygodnia.
Przystosowujemy się, bo – jak uważają psychologowie społeczni – siła wpływu innych jest tak duża, że jesteśmy w stanie nawet zmienić biologię naszego organizmu. Przystosować się do tego, że społecznie umówiliśmy się, że teraz jest siódma, choć wczoraj jeszcze była o tej porze szósta. Przypuszczam, że jeślibyśmy przesuwali czas o dwie godziny, po okresie narzekań też byśmy się przystosowali.
Najlepszym dowodem na to, że można się przystosować nawet do dużej zmiany czasu, jest zmiana strefy czasowej podczas lotów transoceanicznych.

Czy jest różnica między zmianą czasu letnią i zimową? Na którąś reagujemy gorzej?

– Większość ludzi gorzej znosi zmianę czasu na letni.  Fizyczny ból, który odczuwamy wiosną, kiedy trzeba wstać wcześniej, wynika właśnie z tego, że nam się jeszcze poziom kortyzolu nie wytworzył do „stanu pobudki”. Są też osoby, które podczas letniej zmiany czasu tak się stresują tym, by się wyspać, bo trzeba wcześniej wstać, że nie mogą zasnąć.
To jest jednak kwestia różnic indywidualnych. Mamy różnie ustawione zegary biologiczne – jedni na swoją aktywność wolą godziny poranne, inni wieczorne.

Co zrobić, żeby łatwiej było nam się dostosować?

– Zasada jest taka, żeby trochę wcześniej kłaść się spać kilka dni przed zmianą czasu na letni. Podobnie jak przed planowaną podróżą ze zmianą czasu, gdy na miejscu będziemy musieli wstać wcześniej. To pozwala przystosować organizm – jego biologię i hormony – do tego, co nadejdzie. Szczególnie jeśli w niedzielę musimy wstać na dzwonek budzika lub nasz wyjazd nie jest prywatny, luźny, ale służbowy.
Uważa się, że na każdą godzinę zmiany czasu człowiek potrzebuje jednego dnia przystosowania. Zatem, jeśli to jest sześć, siedem godzin różnicy wynikającej ze zmiany strefy czasowej – dojdziemy do siebie na miejscu dopiero po tygodniu.
To też pokazuje, jak często możemy pokonywać odległości związane z dużą zmianą stref czasowych. Przy kilku godzinach różnicy nie więcej niż dwa razy w miesiącu.

Są osoby, które stale latają między kontynentami albo pracują na zmiany.

– Jeśli często doświadczamy funkcjonowania w odmiennym stanie świadomości, jakim jest zmiana stref czasowych, to nie ma co się łudzić – odbije się to na naszym organizmie. Będziemy popełniać błędy, spadnie nam odporność, wpłynie to na stan układu nerwowego, krwionośnego, hormonalnego, będziemy zagrożeni bezsennością, rozwojem chorób przewlekłych, depresja, otyłością.

Pobudka o czwartej, nocne dyżury. Jak wytrzymać bez snu ?

Właśnie, skąd ta otyłość?

– Kortyzol to taki swoisty „chomik”. Magazynuje zapasy w sytuacji zagrożenia. Nad ranem poziom tego hormonu we krwi rośnie. I w pewnym momencie daje nam znać: „Wstawaj, szykuj się do boju!”. Po dwóch-trzech godzinach od wstania poziom kortyzolu znów opada.
Problem w tym, że częste zmiany stref czasowych, ale też przewlekły stres powodują, że dostarczamy organizmowi kortyzolu w dziwnych momentach i o dziwnych porach. Pod wpływem tych sygnałów organizm myśli, że stale ma „iść do boju”. Jest „na wojnie” i nie wychodzi z „okopów”.
A co robimy, jak idzie wojna? Zapasy. I stąd ryzyko otyłości u osób niedosypiających, często doświadczających jest lagu  pracujących na trzy zmiany – żyjących wbrew zegarowi biologicznemu. I jeszcze jedno. Na wojnie ludzie się nie rozmnażają. Baby boom nadchodzi zazwyczaj po wojnie. Gdy organizm kobiety otrzymuje informację, że jest w ciągłym zagrożeniu, może to wpływać na jej płodność. Dziś wiele kobiet żyje w stresie i jest stale „na wojnie”. Stąd kłopoty z płodnością, częściowo mogą być tłumaczone nieuregulowanym rytmem życia.

Nasz dzień trwa teraz 24 godziny na dobę, bo mamy sztuczne oświetlenie i pracujemy po nocy.

– Niebieskie światło emitowane z gadżetów elektronicznych jest w stanie wywołać w nas coś w rodzaju elektronicznego jet lagu! W naszym mózgu zachodzą niepokojące zmiany kortyzolowe – sztucznie dostarczamy mu informacji o tym, że kortyzol musi się zacząć wytwarzać.
Bardzo złym pomysłem jest korzystanie z urządzeń elektronicznych w łóżku przed snem.  Kładziemy się spać, a jednocześnie wysyłamy ciału sygnał: „Budź się!”. Lepiej sięgnąć po papierową książkę czy gazetę.

Są osoby, które lepiej sobie radzą z manipulacjami w zegarze biologicznym, a inne gorzej?

– Tak. Nie każdy ma aż taką chronobiologiczną mobilność, że przesunie sobie np. aktywność dobową o kilka godzin w przód czy w tył, dlatego nie każdy nadaje się na krupiera w nocnym kasynie, nocnego taksówkarza czy piekarza.
Jeśli jesteś szefem, który wymaga od swojego pracownika, by nagle od szóstej był na dyżurze w pracy, co w praktyce oznacza dla niego wstanie o czwartej, to musisz tak zaplanować pracę, żeby pracownik miał poprzednie dwa dni wolne na dostosowanie swojego zegara biologicznego. Dla mnie zbrodnią na ludzkości są dyżury lekarskie trwające 36 godzin! Osoba, która to wymyśliła, powinna kiedyś trafić pod opiekę takiego lekarza pod koniec jego dyżuru.
Katastrofy zdarzają się także z tego powodu, że ludzie są już tak zmęczeni, że nie widzą czerwonego punktu alarmu na monitorze, bo mają zawężone pole widzenia. To rabunkowa gospodarka zegarem biologicznym.

Mój umysł nigdy się nie wyłącza. Podobnie jak innych ludzi pracujących głową.

– I takich osób jest coraz więcej. Odchodzimy od pracy fizycznej, robotyzujemy ją, zapominając, jak jest dla nas ważna. I to też jest odejście od zegara biologicznego. Gdybyśmy mieli do uprawiania maniok, to wstawalibyśmy ze słońcem, szli na pole, uprawiali maniok. Kiedy słońce zachodzi, maniok przestaje być widoczny. Nie siedzielibyśmy zatem przecież po ciemku na polu. Wrócilibyśmy do domu i moglibyśmy odpoczywać.
Oprócz dobowego zegara biologicznego jest też roczny. Przychodzi pora, kiedy maniok już nie rośnie. Mamy zapasy, możemy się zająć czymś innym.W pracy umysłowej „uprawa manioku” nigdy się nie kończy.

Można coś z tym zrobić?

– Najważniejsze, żeby zdać sobie sprawę z tego, co się dzieje z naszym organizmem. Przez chwilę się zastanowić, jak bardzo żyjemy wbrew naszym wewnętrznym rytmom, bo w tym pędzie rzeczywiście potrafimy się odłączyć od naszych ciał.
Prowadząc zajęcia, robię czasem eksperyment, którego nauczyła mnie moja studentka. Nagle mówię do grupy: ” A teraz usiądźcie państwo wygodnie”. Wszyscy poprawiają się na krzesłach, a ja pytam: „Dlaczego do tej pory siedzieliście niewygodnie?”. Koniec eksperymentu.
To pokazuje, jak bardzo żyjemy na co dzień w dyskomforcie. Płacąc za to cenę, choćby w postaci gorszego samopoczucia. Sprawdźmy kilka razy dziennie, czy „siedzimy wygodnie”. Świadomość to początek drogi do sukcesu – lepszego zdrowia i samopoczucia.
*Dr Magdalena Łużniak-Piecha – Uniwersytet SWPS

TAK BIJE ZEGAR TWOJEGO CIAŁA

Godz. 6-9

Kończy się produkcja hormonu snu – melatoniny – rośnie kortyzolu. To dobry moment na pobudkę. Ryzyko zawału serca jest najwyższe. Ściany naczyń krwionośnych są sztywniejsze, a krew gęstsza, mamy o tej porze najwyższe dobowe ciśnienie krwi. U mężczyzn to szczyt poziomu testosteronu.

Godz. 9-12

Mózg jest najbardziej pobudzony, to najlepszy moment dla pamięci krótkotrwałej. To też czas maksymalnego stężenia kortyzolu we krwi, co podkręca naszą czujność. W tych godzinach najlepiej wziąć się do najtrudniejszych zadań.

Godz. 12-15

Czas biologicznej sjesty. Wzrasta aktywność układu pokarmowego. A po jedzeniu następuje spadek koncentracji. Rośnie liczba wypadków drogowych (najbardziej koło godz. 14). Alkohol wypity w tych godzinach (np. do obiadu) usypia bardziej niż o jakiejkolwiek innej porze.

Godz. 15-18

To czas najlepszej wydolności płuc i pracy układu krążenia. Mięśnie są o 6 proc. mocniejsze niż w najsłabszym momencie doby. Temperatura ciała osiąga swoje dobowe maksimum. To najlepszy moment na aktywność fizyczną. W tych godzinach pada w sporcie wiele rekordów.

Godz. 18-21

O godz. 21 jest już za późno na obfitą kolację. Najadanie się o tej porze może sprzyjać nie tylko otyłości, ale też cukrzycy. Z drugiej strony wątroba lepiej radzi sobie z rozkładaniem alkoholu. Nieźle działa myślenie intuicyjne. To dobry czas na randkę lub spotkanie.

Godz. 21-24

To najlepsza pora na pójście spać. Całe ciało się do tego przygotowuje. Wzrasta produkcja melatoniny, co powoduje, że zaczynamy czuć się senni. Spada nieznacznie temperatura ciała. Sygnały są bardziej odczuwane o tej porze przez osoby, które należą do skowronków (budzą się wcześnie rano) niż do sów (budzą się później).

Godz. 24-3

Zdecydowanie powinniśmy spać. Melatonina osiąga szczytowy poziom, do najniższego w ciągu doby spada poziom koncentracji i uwagi. W trakcie snu mózg czyści się z toksyn i zbędnych produktów przemiany materii, konsoliduje przeżycia i wspomnienia z minionego dnia. W organizmie zachodzą zmiany hormonalne, nie pracuje układ pokarmowy.

Godz. 3-6

Temperatura ciała spada do dobowego minimum. To czas najczęstszych poważnych ataków astmy. W tych godzinach rodzi się też w sposób naturalny najwięcej dzieci. Ciało naprawia drobne uszkodzenia, np. skóry. Poziom melatoniny wciąż jest wysoki, ale zaczyna stopniowo spadać.


Artykuł pochodzi ze strony  http://wyborcza.pl/TylkoZdrowie/7,137474,21532951,zmiana-czasu-jak-odczujesz-przestawienie-zegara.html

PS.
Chcesz korzystać taniej z produktów na bazie Morza Martwego, wypełnij formularz i otrzymaj stałą zniżkę. Link do rejestracji Tu:  http://drnona.pl/card/471449/
Jeśli chcesz dbać o zdrowie swojej rodziny, edukować się w tematach profilaktyki zdrowia i urody, dołącz do grona profesjonalnych konsultantów firmy "Dr.Nona". Chcesz korzystać taniej z produktów na bazie Morza Martwego w tym temacie napisz do mnie e-maila  maria.drnona@interia.pl lub samodzielnie zarejestruj się http://drnona.pl/card/471449/

Komentarze

Popularne posty