Co powoduje jedzenie drobiu
Czy
mięso z kurczaka jest zdrowe? Czy można je jeść bez obaw?
Ciągle
słyszymy o różnych aferach: typu:
- kurczaki faszerowane są hormonami wzrostu i antybiotykami po to, by szybciej nabierały wagi.
- pasza dla kurcząt jest sztucznie modyfikowana, dlatego ptaki rosną jak na drożdżach.
- Zalewa nas drobiowe mięso z zagranicy (z Brazylii, Tajlandii i ze Stanów), a to jest naszpikowane chemią aż po brzegi.
Mówi
się:
„Lepsza
jest świeża kurka kupiona na targu od „chłopa” niż ta z
supermarketu.
„
A
jaka jest prawda ?
- Pewnie gdzieś pośrodku - choć tak naprawdę nie wiadomo ?
Teoretycznie
- W całej Unii a więc i w Polsce jest całkowity zakaz stosowania
hormonów wzrostu dla zwierząt hodowlanych. Więc - teoretycznie -
nikomu nie opłaca się je stosować. Jesteśmy obecnie unijnym
potentatem w eksporcie drobiu i cała unijna konkurencja aż się
skręca, żeby nas na czymś przyłapać. Kontrolują nas
bezustannie: pasze, chłodzenie, transport, opakowania i tylko
czekają, by nas „wykurzyć z rynku”. Gra idzie o setki milionów
euro, więc który z producentów drobiu zaryzykuje złamanie
zakazów? - To było pytanie retoryczne.
Jeżeli
chodzi o paszę, to żaden z producentów drobiu nie używa paszy
wyrabianej przez siebie samego ani w nią nie ingeruje. Dostaje
gotowy produkt – wyrabiany pod ścisłą, unijną kontrolą –
zbilansowaną karmę, w odpowiednich cząsteczkach łatwych do
połknięcia przez ptaki i bez GMO. A ptaki faktycznie rosną,
ponieważ w latach 90. kupiliśmy nowe linie genetyczne kur mięsnych
szybko rosnących.
A
co z importem ?
Unia
broni swoich interesów bardzo restrykcyjnie. Nie sprowadzamy mięsa
drobiowego ze Stanów, ponieważ Amerykanie chlorują mięso,
chroniąc je przed salmonellą, a to u nas jest zakazane. Podobnie
dopuszczamy import tylko z krajów, które przejdą unijne kontrole
(np. Brazylia czy Tajlandia), ale to mięso jest używane wyłącznie
do przetworów typu nugetsy lub inne) a nie sprzedawane jako świeże.
Powód? Mięso przypływa do nas zamrożone, a Unia zakazuje
rozmrażania i sprzedawania takiego mięsa jako świeżego.
A
co z kurczakiem tzw. zagrodowym ?
Pochodzenie
kurczaka kupionego na targu jest tajemnicą, jak i chwila dokonania
jego żywota. W renomowanym sklepie znane jest stado, z którego
pochodził (a nawet ojciec i matka), wylęgarnia, jego karta zdrowia
i stosowana dieta. Mamy 100% pewności, że kurczak jest zdrowy i
jadalny. Targowisko takiej pewności nie daje.
A
więc teoretycznie nie powinniśmy się bać jeść mięsa
drobiowego. Bo jest lekkostrawne, chude i ma wartościowe białko.
Większość lekarzy i dietetyków je poleca.
Dlaczego
więc tak się się boimy tych kurczaków?
Ujawniane
co jakiś czas drobiarskie afery każą przypuszczać, że obok
uczciwych hodowców istnieją też tacy, którzy łamią unijne
przepisy i stosują antybiotyki czy hormony anaboliczne, by
przyspieszyć produkcję drobiu i mieć większy zysk.
Okazuje
się jednak, że hodowcy wcale nie muszą przepisów łamać.
Wprawdzie
Unia Europejska zabroniła w 2006 roku stosowania antybiotyków jako
stymulatorów wzrostu, ale
pozwoliła jednocześnie na stosowanie kokcydiostatyków.
Co
kryje się za tą trudną do zapamiętania nazwą? Ano Antybiotyki
nazwane inaczej.
W przypadku wykrytych chorób stosuje się leki na receptę przepisane przez weterynarza, a profilaktycznie – substancje wyznaczone przez unijne przepisy. Takimi substancjami są właśnie kokcydiostatyki.
Maciej Przyborski - hodowca i genetyk, który wiele lat zasiadał w zarządzie Krajowej Rady Drobiarstwa i jej odpowiednika w Brukseli, zapewnia: "Te substancje nie pogarszają jakości mięsa, tylko chronią przed działaniem bakterii patogennych".
Wg specjalistów kokcydiostatyki są bezpieczne, bo – po pierwsze — są to inne leki od tych, które stosuje się u ludzi. Po drugie, hodowcy są zobowiązani odstawić je kilka dni przed ubojem (tzw. okres karencji), żeby leki nie znalazły się w mięsie. Po trzecie w końcu, prowadzone są specjalne kontrole, które mają dać pewność, że w mięsie nie ma ani bakterii, ani pozostałości żadnych leków. Tak niedozwolonych antybiotyków i hormonów jako stymulatorów wzrostu, jak i dozwolonych kokcydiostatyków.
Czy to oznacza, że stosowane przez niemal całe życie kurczaka leki nie mają dla naszego zdrowia żadnego znaczenia?
Co
na to lekarze?
"Każdy
antybiotyk jest antybiotykiem, niezwykle skomplikowaną substancją
chemiczną, która w różnych okolicznościach może wywołać
niepożądane skutki – mówi dr Renata Tuchendler, endokrynolog. –
Nawet jeśli hodowcy zapewniają, że stosują kokcydiostatyki z
okresem karencji, po którym nie powinno ich być w organizmie
zwierzęcia, to trzeba pamiętać, że pozostają w nim pod postacią
metabolitów, czyli substancji, z których jedne są wydalane, a
drugie magazynowane
np. w mięśniach. I one są najbardziej niebezpieczne,
bo mogą mieć właściwości substancji macierzystej, czyli tej, z
której powstały" – wyjaśnia
endokrynolog.
Antybiotyki to specyficzne
leki - Leczą i niszczą
Z jednej strony leczą, a z drugiej niszczą nam naturalną florę
bakteryjną, osłabiając w ten sposób naszą naturalną odporność.
"Wiele lat temu polecaliśmy matkom, by białe mięso było pierwszym wprowadzanym do diety dziecka, z tego powodu, że było dobrze przyswajalne i hipoalergiczne – zauważa dr Pytrus. – Dziś obserwujemy, że dzieci mają coraz częściej uczulenie właśnie na mięso kurcząt, co potwierdzamy w testach alergicznych".
Dr Tuchendler z kolei zwraca uwagę na równowagę hormonalną:
"50 lat temu dorosły mężczyzna miał 50 mln plemników w 1 ml nasienia, dziś ma ich 20 mln!
Coraz częściej zdarza się też, że pierwsza miesiączka pojawia się już u 3-letnich dziewczynek".
Wg lekarzy coraz częstsze alergie czy zmiany hormonalne (nie zapominajmy, że do 2006 roku można było stosować hormony anaboliczne i antybiotyki jako stymulatory wzrostu) - są między innymi skutkiem diety: żywności modyfikowanej genetycznie, z dodatkiem substancji chemicznych.
Oczywiście nie da się udowodnić, że za konkretną alergią stoi konkretny lek, ponieważ trzeba byłoby przeprowadzić eksperymenty na ludziach, czego nikt nie zrobi z powodów etycznych.
Lekarze wiedzą jedno: nigdy nie można mieć absolutnej pewności, że stosowany lek jest bezpieczny dla wszystkich.
"Może się zdarzyć , że antybiotyk spowoduje u jednego ciężkie uszkodzenie szpiku, a u innych nie wywoła absolutnie żadnych skutków – podkreśla dr Pytrus. – Bo każdy ma inną konstrukcję DNA i inny metabolizm, co oznacza, że w połączeniu z lekiem reaguje na swój sposób".
Z własnego podwórka.
Od 17 lat mieszkam na wsi. Chciałam od samego początku mieć swoje kury, kaczki, indyki. Ale jako mieszczuch, nie miałam pojęcia o hodowli drobiu.
I jak to się mówi kolokwialnie na początku trzeba było „zapłacić frycowe” . Po zakupie kur, kaczek i indyków – wszystko poszło do jednego kurnika.
Efekt – po tygodniu 3/4 drobiu padło.
Przyczyna ? Drób był kupowany z rożnych źródeł i wsadzony do jednego pomieszczenia. Błąd.
Okazało się, że każdy rodzaj drobiu powinien przejść tzw. kwarantannę i powinien być osobno trzymany.
Zaraz po zakupie drób powinien też dostać profilaktycznie leki i witaminy.
Myśmy o tym nie wiedzieli.
Potem kupiłam książki o hodowli drobiu i dopiero zaczęłam się orientować w tym wszystkim.
O tamtego czasu, jeżeli kupuję drób mieszany, wszystko trzymam w osobnych wolierach dla bezpieczeństwa.
Niestety kury i indyki często kupuje się już zarażone od hodowców. Choć powinny tam być szczepione, ze względu na koszty nie są, albo tylko jedną szczepionką.
Najlepiej by było mieć własną małą wylęgarnie i samemu wszystkiego dopilnować.
A idealnie by było, żeby kury nioski chciały siedzieć na jajkach – a niestety, za 17 lat jak chowam kury – miałam tylko raz taką sytuację.
Przy małej ilości sztuk, ok.10-20 na własny użytek, dawanie zaraz po zakupie leków jest wręcz konieczne. Inaczej większość pada.
Kury nioski najchętniej kupowane przez mieszkańców wsi, to kury 6-8 tygodniowe do samodzielnego chowu.
Więc co dopiero się dzieje w dużych hodowlach przemysłowych ?
Kury, indyki są szpikowane antybiotykami i sterydami w przemysłowych ogromnych kurnikach, z niewielką przestrzenią dla siebie ( często jest to chów klatkowy lub ściółkowy) Mało chodzą, mało śpią,( często mają przycinane dzioby) - bo przez większość nocy i cały dzień głównie jedzą. Po to, by jak najszybciej nabrać masy. Brojlery dożywają średnio do czterdziestki (40 dni rzecz jasna), osiągając wagę nawet 2,5 kg, a ekologiczne kurczęta mogą doczekać nawet siedemdziesiątki ( 70 dni)- osiągając w tym czasie podobną masę.
Na te drastyczne różnice wpływ ma w połowie styl życia jednych i drugich, a w połowie karma. Kurczaki żyjące w naturalnym luksusie, te tzw ekologiczne - jedzą ziarna zbóż i to, co sobie wydziobią na łące. Sprawdzajmy jednak, czy to mięso ma certyfikaty ekologiczne !
Kurczaki przemysłowe jedzą ciągle, a więc bardzo dużo, paszę, której głównym składnikiem jest wysokobiałkowa soja i substancje, które mają chronić zwierzęta przed chorobami, czyli m.in. kokcydiostatyki.
Ot i co ? Mamy dylemat - Jeść kurczaki czy nie jeść ?
Według
mnie lepiej unikać drobiu typu kurczaki, indyki z supermarketów.
Zamiast
drobiu lepiej włączyć do diety czerwone mięso, najlepiej z
certyfikatem zrównoważonych gospodarstw, dziczyznę lub wyroby od
małych sprawdzonych dostawców czy zaprzyjaźnionych rolników.
Możemy
też kupić ekogęsi lub ekokaczki ( one tak nie chorują jak kury
czy indyki), ale trzeba się liczyć z tym, że będą one
tłuściejsze.
Możemy
jednak ten tłuszcz sobie przetopić i wykorzystać go potem w
kuchni. Ten rodzaj tłuszczu jest bardzo zdrowy. Nadaje się też na
maści – na bóle reumatyczne.
Dobrym
rozwiązaniem jest też ekokrólik – od zaprzyjaźnionego rolnika
czy młoda baranina i jagnięcina.
DOBRE
RADY !
- Nie kieruj się reklamą, wyglądem sklepu, niską ceną, wyeksponowanym napisem typu: „domowa”, „wiejska”, „babuni”, lub hasłem „Bez konserwantów”.
- Czytaj etykiety
- Nie kupuj żadnych wyrobów , które oprócz mięsa mają w składzie coś jeszcze.
- Najlepszym rozwiązaniem jest kupowanie mięsa i samodzielne jego przetwarzanie w wolnowarze, szynkowarze lub samodzielne wyrabianie wędlin. Tak jak to robiły nasze babcie.
Pytanie ? - Czy komuś będzie się chciało żyć świadomie?
W dzisiejszym zabieganym świecie, często się słyszy stwierdzenie: "Na coś trzeba umrzeć" ......
Źródło
: MH
02/2013
i MH
06/2015, „Polski przewodnik Paleo” – Iwona Wierzbicka,
Katarzyna Karus-Wysocka
Komentarze
Prześlij komentarz