Ściek w pigułce, czyli coś o „tranie” cz.1
Brudna prawda o „czystym norweskim tranie” i jego genialnym polskim zamienniku niszczonym przez zachodnie koncerny i polską biurokrację.
Łykałem kapsułki z „tranem” jak cała
masa ludzi. Jak się okazuje, łykałem przy okazji jedną wielką ściemę z
domieszką najprawdziwszego syfu…
Nie wiedziałbym o „tranie” pewnie nic nadzwyczajnego, gdyby nie przypadek.
Pewnego dnia spotkał się ze mną kolega, który poprosił mnie o pomoc w rozwiązaniu problemów z jakimi się zderzył przy próbie wprowadzenia na rynek polskiego przełomowego preparatu. Opowiedział mi o polskim patencie, dzięki któremu uzyskano esencję kwasów Omega 3 z oleju lnianego. O najlepszej Omedze na świecie z Polski, która za cholerę nie może przebić się na rynku przez mur lobby tranowego oraz ludzkiej niewiedzy i naiwności związanej z bezrefleksyjnym przyjmowaniem „tranu”, a raczej tego co jest tranem nazywane.
Nie wiedziałbym o „tranie” pewnie nic nadzwyczajnego, gdyby nie przypadek.
Pewnego dnia spotkał się ze mną kolega, który poprosił mnie o pomoc w rozwiązaniu problemów z jakimi się zderzył przy próbie wprowadzenia na rynek polskiego przełomowego preparatu. Opowiedział mi o polskim patencie, dzięki któremu uzyskano esencję kwasów Omega 3 z oleju lnianego. O najlepszej Omedze na świecie z Polski, która za cholerę nie może przebić się na rynku przez mur lobby tranowego oraz ludzkiej niewiedzy i naiwności związanej z bezrefleksyjnym przyjmowaniem „tranu”, a raczej tego co jest tranem nazywane.
– Jakiej niewiedzy?! Jakiej naiwności?!
Tran, to tran! Ryby są zdrowe! Sam jem i biorę! Ludzie piją go od zawsze i
działa. O co Ci chodzi? – zapytałem.
Popatrzył na mnie, jak na idiotę. A
później zaczął mówić…
…a im więcej mówił, tym szerzej
otwierały mi się oczy. Później zacząłem czytać. I jeszcze więcej czytać.
Dotarłem też do filmów dokumentalnych obnażających ten temat.
Z zebranych informacji wyłonił się obraz światowego gigabiznesu wartego ponad trzydzieści miliardów dolarów rocznie (sama Omega z oleju rybiego), który ze zdrowiem ma tyle wspólnego, co z ekologią.
Z zebranych informacji wyłonił się obraz światowego gigabiznesu wartego ponad trzydzieści miliardów dolarów rocznie (sama Omega z oleju rybiego), który ze zdrowiem ma tyle wspólnego, co z ekologią.
To, co kiedyś nazywane było tranem
(zgodnie z definicją – olej z wątroby dorsza i ryb dorszowatych), dziś w 79%
jest substancją będącą efektem zmielenia sardeli poławianych w Peru i Chile i
chemicznego przetworzenia i „oczyszczenia” tego, co zostało z nich wyciśnięte.
A to wszystko dzieje się na wodach bardziej przypominających kanały ściekowe,
niż czyste wody Norwegii z pięknych kolorowych reklam.
No, ale przecież tran jest z Norwegii?!!
Też tak sądziłem… Do teraz. W
nazwie „Tran Norweski” nie ma nawet połowy prawdy, a i ta mała część
budzi wielkie wątpliwości. Największe fabryki przetwarzające sardele właśnie w
Peru, takie jak Copeinca czy Austral, to własność Norwegów. Jest to więc
produkt „norweski”, co nie znaczy, że pochodzi z Norwegii, choć to próbują nam
zasugerować producenci w reklamach. Na pewno jednak nie jest to tran!
Ale po kolei…
Może warto zacząć od ryb, jako takich. I
to najlepiej właśnie tych norweskich. Bo przecież zdrowych i w ogóle…
Kiedyś, gdy morza i oceany były czyste,
a ryby poławiano, a nie hodowano, stanowiły one nieocenione źródło pożywienia,
ale również tak ważnych kwasów Omega i witamin rozpuszczanych w tłuszczach.
Wynikało to z naturalnego pokarmu, jaki te ryby przyjmowały. Znamienne jest
bowiem, że ryby nie produkują kwasów Omega, a jedynie kumulują je pożywiając
się w sposób naturalny. Gdy jedzą kryl i algi bogate w Omegę, również ich mięso
i tłuszcz są w te kwasy bogate.
To jednak już przeszłość. Historia,
którą możemy wspominać jedynie z sentymentem. Dziś 60-70% ryb (łososie, ale
coraz częściej też dorsze) sprzedawanych w sklepach pochodzi z hodowli, gdzie
karmione są chemicznym białkowym granulatem z pestycydami i barwnikami bez
choćby śladowej ilości kwasów wielonienasyconych. Reszta to odłowione
przetrzebione niedobitki z często skrajnie zanieczyszczonych wód.
Norweskie akweny wciąż należą do jednych
z najczystszych, jednak to właśnie norweskie hodowle zaopatrują europejski
rynek w ryby tak złej jakości, że przez niektórych naukowców nazywane są najbardziej toksycznym pokarmem na Ziemi!
Hodowle
To ogrodzone baseny z siatki zanurzone w
morzach norweskich fiordów. Hodowane tam ryby żyją w ogromnym zagęszczeniu,
przez co łatwo chorują i wzajemnie zarażają się bakteriami i pasożytami.
By temu zapobiec, na przemysłową skalę
„zasila” się te podwodne klatki w płynne pestycydy (difluorobenzuron) przeciwko
pasożytom, takim jak wesz łososiowa.
Rzecz w tym, że poza ich zdolnością do
eliminowania pasożytów charakteryzują się one niezwykle silnym działaniem
neurotoksycznym. Nie wypłukują się z organizmów ryb, więc zjadając je
przyjmujemy wraz z mięsem czy tłuszczem również pestycydy oddziałujące na nasz
układ nerwowy.
Źródło zdjęcia:
http://alexandramorton.typepad.com/guide_to_safe_salmon/
Na dnie morza pod hodowlami znajdują się
warstwy szlamu złożone z karmy, odchodów i środków chemicznych grube na 15
metrów. To istna bomba chemiczna o niezwykłej toksyczności.
Najwięcej toksyn zawierają jednak nie
same pestycydy podawane łososiom bezpośrednio do wody, ale pasza, którą są
tuczone.
Jérôme Ruzzin z uniwersytetu w Bergen
zbadał tę paszę i wnioski płynące z jego analiz są zatrważające – granulaty
będące pokarmem łososi hodowlanych zawierają dioksyny, dieldrynę, PCB, aldrynę
i toksafen. Niektóre wspomniane pestycydy, czy PCB nie rozkładają się, dlatego
nazywane są Trwałymi Zanieczyszczeniami Organicznymi.
Do paszy dodaje się również etoksykinę, jako przeciwutleniacz – to pestycyd wyprodukowany przez Monsanto pierwotnie do ochrony drzew kauczukowych. Norma w żywności dla człowieka to 50 mikrogramów na kilogram – w łososiach hodowlanych jej stężenie sięgnęło już nawet 1000 mikrogramów!
Do paszy dodaje się również etoksykinę, jako przeciwutleniacz – to pestycyd wyprodukowany przez Monsanto pierwotnie do ochrony drzew kauczukowych. Norma w żywności dla człowieka to 50 mikrogramów na kilogram – w łososiach hodowlanych jej stężenie sięgnęło już nawet 1000 mikrogramów!
Według badań innej uczonej z Bergen –
Victorii Bohne etoksykina może przekraczać barierę krew-mózg, co samo w sobie
jest już bardzo niebezpieczne. Etoksykina w mózgu podejrzewana jest o działanie
silnie rakotwórcze (po ogłoszeniu tych rewelacji pani Bohne straciła pracę na
uczelni i status uczonego, co zaskutkowało zakazem publikowania badań
naukowych).
Ponadto pasza dla łososi w 20% składa
się z ryb wyłowionych z Bałtyku, będącego jednym z najbardziej toksycznych mórz
świata. W Szwecji ostrzega się klientów w sklepach przed spożywaniem ryb z
Bałtyku częściej niż raz w tygodniu, a kobietom w ciąży i dzieciom całkowicie
odradza się ich spożywanie. Już mała ilość toksyn znajdujących się w bałtyckich
rybach może zachwiać pracą układu hormonalnego i powodować raka, o czym polski
konsument naturalnie nie jest informowany.
Jest za to informowany w kampanii
społecznej, że „ryba wpływa na wszystko”…
W efekcie takiego karmienia i takiego
sposobu hodowli połowa dorszy hodowlanych ma widoczne mutacje genetyczne –
zniekształcone szczęki, które nie dają się zamknąć. Poza tym cierpią one na
krwawe wybroczyny skórne i zniekształcenia szkieletu. Również ich mięso ma
inną, łamliwą strukturę w porównaniu z rybami dziko żyjącymi. Nie widać tego
rzecz jasna kupując filet z dorsza norweskiego. Podobnych mutacji u łososia
również nie widać, gdy kupujemy jego cienkie wędzone plastry. Osobniki
niezmutowane trafiają do sklepów w całości na otwarte lady z lodem, jako dowód
wysokiej jakości wszystkich ryb w sklepie…
Dziki łosoś ma 5-7% tłuszczu, a hodowlany od 15 do 34%
– toksyny natomiast gromadzą się właśnie w tłuszczu. Badania na myszach
wykazały, że te którym dodawano do karmy łososia hodowlanego cierpiały na znaczną
otyłość i cukrzyce. Toksyny zawarte w tłuszczu tych ryb powodują odkładanie się
tłuszczu i zaburzenia hormonalne w organizmach zwierząt i ludzi, którzy je
spożywają.
Źródło
zdjęcia: http://foodnetworkworld.blogspot.com/2014/05/wild-vs-farmed-salmon-by-shafeen-jinnah.html
Jérôme Ruzzin zbadał zatem również toksyczność samego
mięsa ryb z norweskich hodowli – według jego badań są one pięciokrotnie
bardziej toksyczne, niż jakiekolwiek inne produkty, które możemy znaleźć w
supermarketach! Określił on hodowlanego łososie mianem najbardziej toksycznego
pokarmu dostępnego w sklepach!
Ciąg dalszy nastąpi …
Źródła:
https://essentiala3.pl
https://essentiala3.com
https://www.youtube.com/watch?v=2l1bHFWimmY
https://www.youtube.com/watch?v=qA_-iAenRtY
http://ulicaekologiczna.pl/umysl-i-cialo/zanim-kupisz-tran-przeczytaj/
http://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371/journal.pone.0025170
https://www.researchgate.net/publication/47371408_Levels_of_synthetic_antioxidants_ethoxyquin_butylated_hydroxytoluene_and_butylated_hydroxyanisole_in_fish_feed_and_commercially_farmed_fish
http://natemat.pl/103655,naukowcy-ostrzegaja-ze-baltyk-jest-martwy-trujacy-i-taki-juz-bedzie-przez-lata http://wyborcza.pl/1,76842,16492525,Szwedzka_Agencja_ds__Zywnosci__Ryby_z_Baltyku_niewskazane.html
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/25044306
https://essentiala3.pl
https://essentiala3.com
https://www.youtube.com/watch?v=2l1bHFWimmY
https://www.youtube.com/watch?v=qA_-iAenRtY
http://ulicaekologiczna.pl/umysl-i-cialo/zanim-kupisz-tran-przeczytaj/
http://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371/journal.pone.0025170
https://www.researchgate.net/publication/47371408_Levels_of_synthetic_antioxidants_ethoxyquin_butylated_hydroxytoluene_and_butylated_hydroxyanisole_in_fish_feed_and_commercially_farmed_fish
http://natemat.pl/103655,naukowcy-ostrzegaja-ze-baltyk-jest-martwy-trujacy-i-taki-juz-bedzie-przez-lata http://wyborcza.pl/1,76842,16492525,Szwedzka_Agencja_ds__Zywnosci__Ryby_z_Baltyku_niewskazane.html
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/25044306
Artykuł
pochodzi ze strony: http://niepoprawnipolitycznie.com/sciek-w-pigulce-czyli-cos-o-tranie/
Komentarze
Prześlij komentarz