Ściek w pigułce, czyli coś o „tranie” Cz.2

Olej rybi zwany przekornie tranem
Gdyby więc nawet to, co sprzedawane jest jako tran norweski było pozyskiwane z norweskich dorszy hodowlanych, siłą rzeczy zawierałoby cały ten syf, który się w nich znajduje.
Tak jednak nie jest. Tylko 7% sprzedawanego oleju rybiego pochodzi z dorsza.
60-70% światowej produkcji oleju rybiego pochodzi z Peru i Chile, gdzie na gigantyczną skalę trzebi się zdziesiątkowaną już populację nie dorsza, a sardeli.



Śledztwo norweskich dziennikarzy z 2012r., z Marit Higraff na czele udokumentowane w filmie „Omega 3 – Czyim kosztem” ukazuje kulisy tej branży.
Chimbote w Peru, to miasto skupiające 50 fabryk oleju rybiego, z czego znaczna część należy do Norwegów, jest aglomeracją gdzie produkuje się najwięcej oleju rybiego na świecie. To tu ma swój początek większość „Tranu Norweskiego”.
Skażenie środowiska w tym mieście jest tak wielkie, że ogromna część mieszkańców cierpi na choroby oczu, układu oddechowego (astma) i silne alergie skórne – pryszcze na rękach i wysypkę na głowie. Dzieci z Chimbote charakteryzują duże czerwone plamy na policzkach – to trwałe wysypki wywołane grzybicą.
Ścieki przemysłowe z fabryk, w tym silne kwasy i soda kaustyczna używane do odtłuszczania linii produkcyjnej spuszczane są wprost do morza – tego samego, z którego później poławia się sardele do produkcji oleju.


Źródło zdjęcia: http://shopconscious.org/fishy-news-3—the-great-norwegian-deception.html
Kutry łowiące sardele są w morzu często po 30h, a w związku z brakiem chłodni bywa, że ryby docierają do fabryk już w stanie wstępnego rozkładu. Powstały z nich zepsuty olej musi zostać „uzdatniony” przez konserwanty, przeciwutleniacze, a często również antybiotyki. Ze śledztwa wynika, że pomimo tych działań olej potrafi dotrzeć do Europy już w stanie wstępnego rozkładu. Czeka go więc kolejna obróbka już na miejscu.

Według tzw. „Raportu Rubina” przygotowanego na zlecenie rządu norweskiego 99% oleju rybiego sprzedawanego pod nazwą „tran” jest zepsuta w większym lub mniejszym stopniu. Tylko chemia powstrzymuje jego dalszy rozkład, czyli proces jełczenia. Ten najbardziej zepsuty często „wzbogaca” się aromatami, żeby ukryć nieodzowny smród zepsutej ryby. Później na półki trafiają „trany smakowe”, które najczęściej podajemy dzieciom.
Na dnie morza w okolicach Chimbote zalegają 53 miliony metrów sześciennych (!!!) szlamu z fabryk z odpadami chemicznymi i organicznymi – to równowartość przekraczająca objętość 14.000 olimpijskich basenów…
Skażenie środowiska jest totalne, a to tam poławia się ryby na olej, zwany u nas najczęściej „Tranem Norweskim”.
Na peruwiańskim wybrzeżu zdziesiątkowanie sardeli spowodowało wyniszczenie całego łańcucha pokarmowego. Na niektórych obszarach populacja ptaków zmniejszyła się już o 90%.


Ryby ze skrajnie zanieczyszczonych i toksycznych wód lub ich resztki, które są niczym innym jak odpadem, wrzucane są następnie do wielkiego, przemysłowego blendera, którego zawartość oczyszcza się z resztek ości, kości, części mięsistych, a później poddaje całemu szeregowi kolejnych procesów technologicznych z użyciem wszelkiego rodzaju chemii.
Proces ten jest na tyle agresywny, że giną w nim często nawet witaminy. Witamina D3, którą szczycą się producenci olejów rybich jest najczęściej dodawana sztucznie na końcowym etapie produkcji, a jej rolą jest, co ciekawe, działanie konserwujące.
Malejące populacje ryb na świecie zmuszają producentów do szukania oleju już nawet w ich ościach i kręgosłupach, wyciskając zeń wszystko co się da, a mieszanie go w produkcie końcowym na przykład z olejem rzepakowym jest tajemnicą poliszynela. Oleju rybiego zaczyna zwyczajnie brakować, a zapotrzebowanie wciąż rośnie. Nic więc dziwnego, że jakość spada, a w niektórych przypadkach sięgnęła już dna pełnego chemicznego szlamu.
Producenci na opakowaniach „tranu” nie podają składu, a jedynie zawartość kwasu i witamin. Nie podają na przykład użytych konserwantów i przeciwutleniaczy. Nie podają też tzw. liczby nadtlenkowej, która świadczy właśnie o procesie rozkładu (zepsucia) oleju. Przyjęte pierwotnie normy przekroczyliby niemal wszyscy producenci, z wiodącymi na czele, co zbadał chociażby nasz Uniwersytet Jagielloński. Są więc one regularnie podnoszone, bo w innym wypadku na rynku nie byłoby zwyczajnie tłuszczu z ryb – nie byłby on dopuszczony do sprzedaży przez wzgląd na swoją „świeżość”.
To niezwykłe w kontekście restrykcyjnego prawa rządzącego rynkiem suplementów diety, leków i produktów spożywczych specjalnego przeznaczenia. Jest to jeden z dowodów na ogromną siłę tej branży.

Świadomość
Kolejnym dowodem na ogromną siłę branży olejów rybich jest powszechny brak wiedzy o kulisach jej działania i funkcjonowania. O faktycznej jakości sprzedawanych produktów oraz o znacznie lepszych i bezpiecznych zamiennikach.
Założę się, że 95% osób czytających ten tekst zderza się z tą brudną prawdą o rybach i „tranie” po raz pierwszy. I pewnie ma równie szeroko otwarte oczy jak ja, gdy dowiedziałem się o tym na wspomnianym spotkaniu.
Naszą „wiedzę” o kwasach Omega czerpiemy z licznych artykułów, programów telewizyjnych i reklam sponsorowanych w większości przez producentów suplementów nazywanych tranem, bądź przez organizacje zrzeszające rybaków. Na „fachowych” stronach internetowych o zdrowiu, jako prawdy objawione, wklejane są całe artykuły żywcem skopiowane ze strony Mollersa czy innych producentów.
Przez lata w świadomości konsumentów zdołano tak głęboko zaszczepić aksjomat wspaniałości tranu, że gdy mowa jest o kwasach Omega-3 słowo „tran” nasuwa się na myśl jako pierwsze. Gdy mówimy rybach to z kolei „zdrowie” jest pierwszym skojarzeniem. No w końcu „ryba wpływa na wszystko”…



A gdy już pojawiają się produkcje, takie jak „Omega 3 – Czyim kosztem?”, czy „Cała prawda o rybach”, to przechodzą one bez echa emitowane w godzinach pracy nocnych stróżów.
Raptem kilka procent Polaków ma świadomość szkodliwości ryb hodowlanych i morskich oraz oleju rybiego i szuka zastępstwa w produktach pochodzenia roślinnego, a i tu zaczyna wkradać się dezinformacja.
http://www.mollers.pl/fenomen-najwyzsza-jakosc-surowcow/


utworzone przez Bartosz Bodnar | Gru 9, 2016 


Komentarze

Popularne posty